To było tak. Mam komputer z Windowsem 10, taki nie za słaby ale nie za silny, CS GO nie pójdzie, ale odpowiednio dużo rzeczy pójdzie. Niedawno bardzo błagał mnie weź mi zrób aktualizację, ja cię bardzo proszę zaktualizuj mnie. No ja generalnie biorę wszystkie aktualizacje poza przejściem na Windows 11, więc przestawiałam na przypomnij za godzinę z myślą, że potem to zrobię.
No wyszłam do sklepu, zostawiłam komputer włączony i się sam zaktualizował. No i co wyszło z tej aktualizacji? Połowa programów się przestała włączać klikam na ikonki i jest napisane, że nie ma takiego programu albo nie będzie działał na moim komputerze. Przy czym to dotyczy programów porządnych typu Edge czy Ms Office. Tak. Po aktualizacji Edge przestał działać, uśmiercili Edge. I co i teraz musiałam zainstalować te same programy po raz drugi (Edge nie, bo po co mi). Przy czym pliki tych programów zostały mi na komputerze i nawet niektóre działały, bo po instalacji programy działały tak jak poprzednio z moimi ustawieniami. Tylko niepotrzebnie zmarnowało mi się mnóstwo miejsca i teraz muszę się bawić w zgadywanie co jest potrzebne a co nie. A że mam 0% zdolności informatycznych to jest to trudne.
Więc po co aktualizacje? Po co oni zrobili taką głupią aktualizację? Gdyby wywaliły się dziwne programy typu nie wiem tor, no to bym zrozumiała, ale wywalił się Edge i MS Office i Firefox, ale Brave już nie. Po co tak to odwalili?