Pozwolę sobie zacytować siebie samego:
Jeśli chodzi o preloadery, to ja osobiście właśnie należę do tej grupy purystów, którzy twierdzą, że preloader to oznaka złej optymalizacji. W czasach, gdy mamy do dyspozycji takie narzędzia, jak Service Workers, jak preload zasobów, jak server push, jak streaming HTML-a, jak progresywne renderowanie (https://jakearchibald.com/2016/link-in-body/ ), jak możliwość przerzucenia pracy do Web Workerów, jak requestAnimationFrame, jak requestIdleCallback, jak will-change, jak font-display, jak całe Font Loading API, jak dynamiczne importy, jak Houdini, jak propozycja dodania pełnoprawnego schedulera dla DOM, jak wszelkie sposoby obliczania faktycznej wydajności (High Resolution Time, Performance Observer), jak Lighthouse czy wreszcie jak wzorce pokroju PRPL, RAIL, FLIP, vDOM/async DOM, zrobienie niewydajnej strony internetowej w teorii brzmi niemal jak niewykonalne zadanie.
Do tego warto dodać, że np. teraz w Chrome 75 dochodzi jeszcze natywny lazy loading obrazków i ramek.