Musisz zdać sobie sprawę z tego, że nauka nigdy nie jest przyjemnością, to ciężka orka, a fajnie jest później, jak już się nauczysz i możesz odcinać kupony. To, że "nie chce ci się" ruszyć i zacząć się uczyć jest właśnie związane z tym, że zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie będzie przyjemne, ani łatwe, że nie będzie widać i tak efektu itd... Dlatego chcąc sobie oszczędzić tego 'cierpienia' odkładasz wszystko na potem.
Klucz do przełamania tego stanu to przede wszystkim świadomość tego mechanizmu. Następnie odpowiedz sobie na pytanie dlaczego chcesz to robić. Po co ci to codzienne programowanie, jaki masz długofalowy cel z tym związany. Odpowiedź na te pytania być może pozwoli ci na uporządkowanie pewnych spraw w głowie i ułożenie jakiegoś planu działania do osiągnięcia tego długofalowego celu.
A co do samej codziennej nauki? Tutaj już nie ma żadnej recepty. Po prostu musisz się zmusić do tego, jeżeli chcesz coś w życiu osiągnąć (w jakiejkolwiek dziedzinie) i zaufać procesowi doskonalenia się, że nawet jeżeli po 3 godzinach nauki nie widać żadnego efektu, to po 2-3 miesiącach takiej regularnej nauki się on pojawi.
Jak mawia Krzysztof Karoń człowiek jest w stanie odczuwać oprócz fizycznych przyjemności przyjemność psychiczną związaną z uznaniem innych osób. Taki skrzypek potrafi się zmotywować do ciężkich ćwiczeń po 8-10 godzin dziennie dosłownie cierpiąc, wszystko po to, żeby potem jednego dnia wystąpić w Carnegie Hall i ten aplauz po jego występie potrafi mu wynagrodzić lata wyrzeczeń.
Podsumowując. Wiedz, że nauka nie jest przyjemnością, ale jest konieczna do osiągnięcia czegoś w życiu. Musisz sam do tego dojść jak wyzwolić w sobie tą etykę pracy, mam nadzieję, że ci się to uda.