Witajcie, jestem w 3 klasie liceum, mam dylemat dotyczący wyboru po maturze, zdaję matematykę/niemiecki/angielski na poziomie rozszerzonym, problemem jest to, że nie zdaję fizyki/informatyki, co mocno ogranicza wybór na studia informatyczne. Jednakże dużo znajomych mówi mi, że uczelnia nie jest ani trochę ważna jeżeli patrzymy na zawód programisty, a nawet mówią, że to strata czasu. Ja jak na razie dopiero zacząłem się zagłębiać w temacie programowania, dokładniej uczę się c++, i jak na razie ani trochę mnie to nie odstrasza. Innych zainteresowań poza komputerami i ogólnie sprawami z nimi związanymi nie mam i wydaje mi się, że informatyka będzie idealnym wyborem dla mnie. Problemem jest właśnie wybór jakiejś uczelni, najlepiej iść tam gdzie mam najbliżej i najwygodniej będzie dla mnie, czy marnować rok na kucie fizyki i próbować dostać się na jakąś "dobrą" (bo też dużo osób mówi, że to pojęcie względne) uczelnię. Bo akurat nauczyć się fizyki do matury to nie będzie problem, jednakże w tym roku na 100% nie będę mógł tego wykonać, jak już to na następną maturę, ale nie wiem czy jest sens marnować rok. Znowu siedzieć w domu i uczyć się programować na własną rękę po maturze bez studiów jest dla mnie takim odstraszającym i niepewnym pomysłem. Myślałem jeszcze o np. studiach zaocznych z informatyki dla samego papierka, a w tygodniu mógłbym sobie spokojnie pracować, w jakiejś pracy związanej z "IT", z tego co się dowiedziałem, z dwoma językami obcymi i z dobrym pojęciem/obsługą komputerów mogę bez problemu szukać pracy w np. helpdeskach. A to by mi zawsze dawało jakiś plus do CV. Myślę dobrze czy źle?